Jajko towarzyszy ludzkości od początków istnienia. To skarbnica cennych substancji.
Przede wszystkim zawiera komplet aminokwasów egzogennych, czyli takich, których nasz organizm nie wytwarza i musimy je dostarczyć z zewnątrz. Są tu też witaminy z grupy B, które są niezbędne do utrzymania homocysteiny na odpowiednim poziomie, dzięki czemu zmniejsza się ryzyko zawału serca i wylewu krwi do mózgu (więcej o homocysteinie pisałam tutaj), witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, takie jak A, D, E, K, beta karoten i luteina, która zapobiega zwyrodnieniom plamki żółtej.
Jest tu też oczywiście cholesterol, którym tak długo nas straszono, a który jak wiemy nie jest wcale tak bardzo straszny. Co ważne, w jajku znajduje się lecytyna, która nie pozwala, aby cholesterol odkładał się w naszych tętnicach.
Bardzo ważna jest również lizyna, która potrafi nawet wypłukać nadmiar cholesterolu z naczyń krwionośnych! Jednak ginie w temperaturze powyżej 92 stopni. Warto wiedzieć, że jeśli ugotujemy jajko w całości, to pomimo, że gotujemy je w temperaturze 100 stopni, to w środku nie osiągnie temperatury większej niż 92 stopni! Dlatego starajmy się gotować całe jajka. Jeśli zdarzy się, że pękną podczas gotowania, to już lizyna nie zachowa swoich właściwości…
Jak ugotować jajko, aby przyswoić z niego najwięcej wartości odżywczych?
W taki sposób, aby żółtko było w postaci płynnej lub półpłynnej. Do świątecznych potraw potrzebujemy co prawda jaj ugotowanych na twardo, ale jeśli tylko możemy, to zjadajmy je ugotowane na miękko lub ewentualnie sadzone, tak, żeby tylko żółtko lekko się ścięło.
Oczywiście smak jajek i ich wartość odżywcza, uzależniona jest od tego, co znoszące je kury jadły. Czy mogły chodzić po zielonej trawie, z dala od zanieczyszczonych miejsc i dróg, czy też mieszkały w stalowych klatkach nie widząc słońca ani trawy…
Od wiosny do początków jesieni, kiedy słońce świeci mocniej, jajka tych „szczęśliwych kur”, które mogą skubać soczystą trawę, są bogate w ogromnie dla nas ważną witaminę D.
Ja mam to szczęście, że mam jajka od takich „szczęśliwych” kurek, które hodują moi teściowie na wsi. Te kurki mają nawet swoje imiona 😉
Większość z nas jednak nie ma takiej możliwości, dlatego szukajmy takich jajek, które pochodzą z hodowli ekologicznej (oznaczone nr 0), ewentualnie z chowu na wolnym wybiegu (1). Natomiast unikajmy jajek z chowu klatkowego (oznaczone nr 3), bo może są najtańsze, ale posiadają najmniej korzyści zdrowotnych i smakowych. Lepiej jeść jajka rzadziej, ale za to najwyższej jakości
Podam Wam teraz przepis na znakomite jajka faszerowane pieczarkami, które co roku goszczą na naszym rodzinnym wielkanocnym stole:
- 10 jajek od „szczęśliwych” kur
- 30 dag pieczarek
- duża cebula
- kilka łyżek majonezu (ja używam kielecki, bo nie zawiera przeciwutleniacza E385, który jest obecny w innych majonezach)
- sól, pieprz
Pieczarki i cebulę drobno siekamy i podsmażamy na maśle klarowanym. Osączamy na sicie i studzimy.
Jajka gotujemy na twardo. Obieramy, przekrawamy na pół i wyjmujemy żółtka. Ścieramy na tarce i dodajemy do pieczarek. Mieszamy z majonezem i doprawiamy.
Białka napełniamy farszem. Układamy na liściach sałaty. Dekorujemy kawałkiem pomidora i szczypiorkiem.
Smacznego 🙂
Źródło:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Jajko_%28kulinaria%29
https://pl.wikipedia.org/wiki/Aminokwasy_egzogenne
Przepis pochodzi z gazetki „Przyślij przepis”.