Kiedy 5 lat temu mój syn odwiedził Wenecję, pokazał mi cudowne zdjęcia i opowiedział swoje wrażenia z pobytu w tym niezwykłym mieście, zapragnęłam tam być.
Dlatego wybierając się na urlop do Włoch, od razu zaplanowaliśmy z rodzinką również wycieczkę do Wenecji – miasta na wyspie, które zostało założone w 452 roku przez uciekinierów chroniących się przed barbarzyńskim plemieniem Hunów.
Zapraszam i Was na zwiedzenie z nami tego wyjątkowego miasta, które u szczytu swojego rozkwitu było uważane za największą potęgę handlową i morską świata. Spacerując wąskimi uliczkami, możemy choć troszkę cofnąć się do czasów świetności tej trwającej najdłużej w historii republiki.
A jeśli kiedyś zaplanujecie tam być, to może przyda się Wam tych parę informacji 🙂
Wyjechaliśmy z Bibione samochodem i po 1,5 godziny dotarliśmy na parking Tronchetto.
Jest kilka parkingów, ale ten jest w dobrej cenie (21 Euro za cały dzień) i można z niego wygodnie dopłynąć do centrum tramwajem wodnym linii 2.
Bilet można kupić w punkcie sprzedaży przy przystani. My zaplanowaliśmy wrócić piechotą, więc kupiliśmy bilet na czas 75 minut (koszt 7,5 Euro za osobę). To wystarczający czas, żeby odnaleźć przystanek, który znajduje się tuż obok i dopłynąć do naszego docelowego punktu, którym był Plac Św. Marka (Piazza San Marco).
Są również prywatni przewoźnicy, którzy proponują transport, ale odbywa się on inną drogą i omija większość atrakcji, które można zobaczyć po drodze.
Tramwaj przepływa malowniczym Kanałem Grande – największym i najdłuższym w Wenecji. Zatrzymuje się na przystankach, na których wsiadają turyści i mieszkańcy, zdążający do swoich codziennych aktywności.
Po drodze można podziwiać wiele pięknych zabytków, pałaców, kościołów, kanałów, których nie zobaczymy z lądu.
Wenecja to miasto kanałów. Nie ma w nim samochodów, a transport odbywa się w większości drogą wodną lub pieszo. Ruch samochodowy możliwy jest tylko na obrzeżach miasta. Najlepszym środkiem transportu jest właśnie vaporetto, czyli tramwaj wodny.
Naszym docelowym punktem rozpoczęcia zwiedzania, był Plac Św. Marka, ale tak się zachwyciliśmy widokami otaczającymi plac, że nie wysiedliśmy na właściwym przystanku 😉
Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny, bo dzięki temu mogliśmy podziwiać niezwykłe budynki, m.in. Pałac Dożów (Palazzo Ducale), który kiedyś był rezydencją dożów i siedzibą władz. Zbudowany w stylu weneckiego gotyku, z wieloma koronkowymi łukami, robi ogromne wrażenie i jest perłą architektury Wenecji.
Wysiedliśmy na następnym przystanku San Zaccaria i udaliśmy się na Piazzo San Marco.
Minęliśmy Most Westchnień (Ponte dei Sospiri), łączący Pałac Dożów z dawnym więzieniem. Swoją nazwę zawdzięcza westchnieniom skazańców, przechodzących do więzienia, patrzących po raz ostatni na piękne miasto i tęskniących za utraconą wolnością.
Wchodząc na plac Św. Marka, poraził nas ogrom wspaniałych budowli. Dzwonnica Campanile, na którą można wyjechać windą,
budynki Prokuracji (Procuratie Vecchie i Nuove),
Wieża Zegarowa (Torre dell’Orologio), a najwspanialsza z nich i robiąca największe wrażenie, to Bazylika Św. Marka – najcenniejszy zabytek sakralny Wenecji.
Dla córci wielką atrakcją były gołębie, których jest niemal tyle, co u nas w Krakowie 😉
Z Piazza San Marco, udaliśmy się w kierunku Mostu Rialto.
Warto obrać jakiś kierunek i się go trzymać, bo tak łatwiej się poruszać, choć warto też czasem zboczyć z obranej trasy i poszukać mniej zatłoczonych, urokliwych zakątków (tylko wtedy warto kupić mapę).
Kierunku dość łatwo jest się trzymać dzięki tabliczkom na murach.
Po drodze mijaliśmy mnóstwo sklepików, przyciągających wzrok słynnymi maskami czy cudnymi wyrobami ze szkła, które są wyrabiane na pobliskiej wyspie Murano.
Było upalnie, więc dzieci miały ochotę na chwilę ochłody. Usiedliśmy w małej kawiarence. My zamówiliśmy pyszną, wenecką kawę, a dzieci zjadły lody.
Przy okazji warto wiedzieć, że we Włoszech normalna jest opłata za nakrycie, czyli za to tylko, że usiądziemy. W naszym przypadku było to 2 Euro od osoby. Jeśli więc chcecie nie płacić, a tylko zjeść lody, to trzeba je kupić i iść dalej 😉
Po dotarciu do Mostu Rialto, podziwialiśmy piękny widok, który roztacza się na obie strony kanału.
Rialto to najstarszy most w Wenecji. Wcześniej był mostem drewnianym, częściowo zwodzonym. Zawalił się jednak pod ciężarem tłumu i w latach 1588-1591 został odbudowany już jako murowany.
Przechodząc przez most zrobiliśmy się głodni i postanowiliśmy poszukać jakiejś przyjemnej, niezatłoczonej restauracji.
Skręcając w boczną uliczkę, na prawo od mostu, dotarliśmy do restauracji Al Paradiso.
Tutaj również obowiązuje opłata za nakrycie, czyli za to, że usiądziemy. W naszym przypadku było to 3 Euro od osoby (najmłodsza córeczka miała gratis, choć też siedziała na swoim miejscu) + opłata za serwis.
Po posileniu się pysznym jedzeniem i dużymi porcjami (dzieci nie mogły dojeść do końca), ruszyliśmy w kierunku parkingu, podziwiając po drodze różne cudowne zakątki, które w Wenecji czają się za każdym rogiem 😉
Na koniec dotarliśmy nawet do parku, w którym najmłodsza córeczka mogła się wyszaleć na placu zabaw 🙂
Wychodząc z parku, przeszliśmy ostatnim mostem rozciągającym się nad cudnym Kanałem Grande.
Na koniec już wszyscy trochę zmęczeni, ale zadowoleni i pełni wrażeń, pomaszerowaliśmy w stronę parkingu.
Chętnie byśmy tu wrócili, żeby jeszcze pospacerować niezwykle urokliwymi uliczkami tego magicznego miasta, zwłaszcza po zmroku i… we dwoje 🙂
Dorotko, Wenecja jest cudowna … a jeszcze lepiej wygląda późnym wieczorem … miałam kiedyś okazję zwiedzać ją (przymusowym postojem autokaru) w nocy … piękna … tętniąca życiem nawet po północy … warto tam wrócić!
O, to koniecznie Ewka musimy o tym porozmawiać! Nie wiedziałam, że widziałaś Wenecję nocą. Super!
Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂