„Człowiek zawsze będzie chciał być piękniejszy, niż jest.”
Meng-tsy, wybitny chiński myśliciel
Na rynku, co roku pojawia się tysiące nowych kosmetyków – do makijażu i pielęgnacji, do twarzy i ciała, pod oczy i na brzuch, nawilżające, natłuszczające, liftingujące, itp. Każdy znajdzie coś dla siebie. Ulubione perfumy, krem, szampon czy relaksujący balsam do ciała.
Tylko czy nasza skóra naprawdę potrzebuje tych wszystkich przyjemności?
Skóra człowieka ma powierzchnię około 2 metrów kwadratowych i jest największym filtrującym organem naszego ciała. Zatrzymuje promieniowanie i wiele szkodliwych substancji, nie pozwalając im dostać się do naszego wnętrza. Chroni przed wirusami, bakteriami, toksynami, które często przebywają na jej powierzchni. Pod warunkiem, że jej bariery ochronne działają prawidłowo…
Kupując kolejne, często drogie kosmetyki, nie zastanawiamy się nad ich składem ani jakością. Myślimy, że i tak przecież chemia jest wszędzie. Ja też tak kiedyś myślałam…
Gdy kilka lat temu, w Akunie pojawiły się naturalne kosmetyki, wcale ich od razu nie kupiłam. Uważałam, że stosuję kosmetyki dobrych firm, więc po co miałabym je wyrzucać i zamieniać na inne?
Myślałam tak do czasu, gdy na Your Akuna Day w Wiśle, wysłuchałam wykładu lek. med. Wojciecha Urbaczki i zmieniłam zdanie…
Po powrocie do domu wzięłam lupę i tak jak radził lekarz, przestudiowałam skład kosmetyków, które stały na półce w mojej łazience. Po uświadomieniu sobie, co tak naprawdę w nich jest i w jaki sposób chemiczne dodatki, konserwanty, emulgatory, stabilizatory, itp. działają na moją skórę i skórę moich dzieci, nie zawahałam się ich po prostu wyrzucić.
Co takiego zatem było w tych kosmetykach?
- SLS, czyli Sodium Lauryl Sulfate lub Sodium Laureth Sulfate – jedne z najgroźniejszych toksyn detergentowych, stosowanych od dawna do mycia maszyn i pomieszczeń fabrycznych. Powodują przesuszenie skóry, zaburzają wydzielanie łoju i potu, podrażniają skórę, wywołują świąd i wypryski. Przyczyniają się do powstawania plam, guzków zapalnych i cyst ropnych. Szczególnie szkodliwie działają na skórę dzieci, niemowląt oraz na skórę w okolicach narządów płciowych. Powodują podrażnienie oczu i zapalenie spojówek. Uszkadzają układ nerwowy i układ odpornościowy skóry. Wcierane w piersi i narządy płciowe mogą indukować nowotwory i uszkadzać spermatogenezę. Uszkadzają osłonki włosów powodując łamliwość i rozdwajanie włosów. Ulegają kumulacji w ustroju i są metabolizowane w wątrobie. Mogą być zanieczyszczone rakotwórczymi dioksanami. Są mutagenami uszkadzającymi materiał genetyczny!
- Dioksany – spełniają rolę rozpuszczalnika. Działają drażniąco na skórę i błony śluzowe, wywołują stany zapalne i przesuszenie tkanek. Uszkadzają strukturę lipidowo-białkową błon komórkowych. Przenikają do układu nerwowego, płuc, serca, wątroby i nerek i powodują niewydolność tych organów. Działają embriotoksycznie i teratogennie, rakotwórczo i oftalmotoksycznie (uszkadzają narząd wzroku)
- Konserwanty – wywołują stany zapalne i niszczą system obronny skóry, mogą działać rakotwórczo. Szczególnie łatwo przenikają przez skórę w pachwinach, klatce piersiowej, szyi i w okolicach narządów płciowych. Popularne konserwanty to parabeny i pochodne formaldehydu (formaliny). Mogą ukrywać się pod takimi nazwami jak: 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol; DMDM Hydantoin Diazolidinyl Urea; Imidazolidinyl Urea; Quaternium–15, Bromopol, , Sodium Hydroxymethylglycinate
- Emulgatory – zatykają pory w skórze, powodują stany zapalne, pokrzywkę, świąd i pękanie głębokie naskórka. Jeśli są zanieczyszczone dioksanami, stają się rakotwórcze. Mogą ukrywać się pod nazwami PEG (4-200) czy Polysorbate (20-85)
- Oleje parafinowe (Mineral oil, Petrolatum, Paraffin Oil, Paraffinum liquidum) – produkty destylacji ropy naftowej. Zatykają pory, absorbują kurz i bakterie. Hamują wymianę gazową i metaboliczną w skórze. Uniemożliwiają swobodne wypływanie łoju na powierzchnię skóry. Stwarzają beztlenowe warunki w skórze sprzyjające rozwojowi bakterii beztlenowych wywołujących trądzik. Inicjują tworzenie zaskórników, utrudniają regenerację skóry. I przyśpieszają procesy starzenia się organizmu!
I oczywiście żadnego z wymienionych wyżej składników nie wolno używać podczas ciąży i karmienia piersią! Bo łatwo przenikają do rozwijającego się płodu i mleka…
Tak. Te wszystkie argumenty mnie przekonały. Od tego czasu zaczęłam zwracać uwagę na to, co kupuję. Zwłaszcza dla dzieci, których skóra przecież jest znacznie delikatniejsza niż skóra dorosłych i wchłania dużo więcej szkodliwych składników, całą swoją powierzchnią…
Tylko jakie kosmetyki wybrać?
To wcale nie jest takie łatwe, ponieważ przemysł kosmetyczny, jest najmniej kontrolowany…
Stacy Malkan, dyrektor ds. komunikacji światowej organizacji Health Care Without Harmi, udowadnia, że zaledwie 11% substancji chemicznych, stosowanych w kosmetykach na terenie USA było przebadanych pod kątem oddziaływania na zdrowie. W pozostałych 89% wpływ na zdrowie jest nieznany lub nieujawniony…
Okazuje się też niestety, że często nawet certyfikat BIO nie gwarantuje nam jakości i bezpieczeństwa stosowanych przez nas kosmetyków…
Co nam pozostaje? Dokładne sprawdzanie składu, a nie tylko kierowanie się „krzyczącymi” napisami na opakowaniu, np. „bez konserwantów” i … zaufanie.
Ja takie zaufanie mam do firmy Akuna Polska, która za cel nadrzędny stawia bezpieczeństwo, jakość i skuteczność swoich produktów. BIO Kosmetyki Akuny, przede wszystkim nie zawierają SLS-ów, dioksanów, parabenów, szkodliwych konserwantów, syntetycznych silikonów ani żadnych substancji ropopochodnych. Czystość i charakter procesu produkcji, gwarantuje pieczęć Akuna BIO.
Zawierają dużo ziół: krwawnik pospolity, który znany jest pod kątem tamowania krwawienia, odkażania i oczyszczania, skrzyp polny, który zapobiega procesom starzenia się skóry, wzmacnia naczynia krwionośne i likwiduje obrzęki, lawenda i tymianek mające właściwości odświeżające i odkażające – działają grzybobójczo i bakteriobójczo, cynamonowiec działający rozgrzewająco, odmładzający i odżywczy żeńszeń oraz aloes o znanym leczniczym działaniu.
Co jeszcze mnie przekonuje do tych produktów? Np. fakt, że do niedawna w składzie szamponu dla dzieci był fenoksyetanol, który kiedyś uważano za bardzo bezpieczny, a obecne badania już tego nie potwierdzają. Akuna podążając za swoją ideą zdrowia i bezpieczeństwa wyrzuciła ten składnik z produktu przeznaczonego dla naszych najmłodszych. Z czego bardzo się cieszę
W mojej rodzinie stosujemy te kosmetyki od kilku lat.
Gdy 3 lata temu pojawiła się moja najmłodsza córcia, to idąc za reklamą i modą (bardzo niemądrze), kupiłam jej oliwkę do pielęgnacji jej maleńkiego ciałka. Jednak po pojawieniu się na jej skórze wyprysków, zapoznałam się ze składem produktu i… wrzuciłam go do kosza. Zaczęłam używać BIO szamponu i żelu pod prysznic dla dzieci Akuny i nie zawiodłam się. Po kilku użyciach, skóra stała się delikatna i naturalnie piękna!
O tym jakie kosmetyki stosuje moja rodzina, ich dokładny skład i działanie, będę Wam przybliżała w następnych wpisach. Przedstawię Wam również historie z nimi związane. Najbliższy wpis będzie właśnie o szamponie i żelu pod prysznic dla dzieci 🙂
Jeśli macie jakieś pytania, to zadajcie je proszę w komentarzach 🙂
http://www.luskiewnik.strefa.pl/acne/toksyny.htm
Dziękuje Dorotko za ten wpis 😉
Proszę bardzo 🙂 Pozdrawiam cieplutko!
🙂